Wywiad z Angelo Ciureją

Angelo Ciureja to człowiek, który mimo młodego wieku ma na swoim koncie liczne aktywności. Jego pomysły i wola działania sięgają daleko. Artysta, twórca zespołu Romano Drom, pomysłodawca Międzynarodowego Festiwalu Muzyki i Kultury Romów w Wałbrzychu, asystent edukacji romskiej… Swoją postawą pokazuje, że młodzi, kreatywni i ambitni Romowie czekają na to, by dać im szansę realizować śmiałe i wartościowe pomysły – nie tylko dla społeczności romskiej, ale każdego, kto otworzy się na ten wielokolorowy, intrygujący świat.

Korzenie tożsamości i kultury, która jest niezwykle istotnym elementem budującym tę tożsamość, zapuszczane są wśród Romów bardzo wcześnie. Małe dzieci, nierzadko jeszcze w brzuchu mamy, „karmione” są między innymi muzyką. Jak to wyglądało w Twojej rodzinie? Jak daleko sięgają tradycje artystyczne w Twoim rodzinnym domu?

Rodzimy się z pieśnią i umieramy z pieśnią. Romska kultura jest niezwykle bogata, a co najważniejsze: przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nie można bez niej funkcjonować, być człowiekiem, być Romem. Oczywiście za rozwój umiejętności i talentu odpowiedzialni są rodzice, którzy powinni dbać o to, żeby dziecko mogło się kształcić, np. w szkole muzycznej. Dzięki temu możliwy jest rozwój. Tak to wyglądało w moim przypadku: zawdzięczam wykształcenie i zawód rodzicom, którzy najpierw zapisali mnie do ludowego Zespołu Pieśni i Tańca – Wałbrzych. Tam przez prawie trzy lata uczestniczyłem w zajęciach indywidualnych ze śpiewu rozrywkowego. Potem była nauka w szkole muzycznej drugiego stopnia, gdzie skupiłem się przede wszystkim na śpiewie klasycznym, który wykonywany jest przez nielicznych Romów. Po czasie zaistniałem na ogólnopolskich konkursach stypendialnych dla uzdolnionych dzieci romskich, organizowanych przez Centrum Doradztwa i Informacji dla Romów w Polsce i inicjowanych przez jego wiceprezeskę, Krystynę Markowską, czyli ciocię Perełkę. Byłem nagradzany, zdobywałem stypendia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. W jury zasiadało wielu znakomitych artystów, m.in. Janusz Tylman, kompozytor i pianista. Później założyłem zespół Romano Drom, po polsku Romska Droga, który działa przy Fundacji Pomocy Dzieciom i Młodzieży Salvator w Wałbrzychu. Wciąż koncertujemy – nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Mamy na swoim koncie koncerty w Niemczech i w Szwecji. Występuję z moją żoną Otylią Ciureją, córeczką Klarą Ciureją, tatą Andrzejem Ciureją oraz Klarą Dobrowolską-Kuriatą i Izabelą Rakoczy. Brałem również udział w występach zespołu Romano Iło z Krakowa, którego liderem jest Łukasz Andrasz. Żyję więc pieśnią, muzyką i tańcem. Jestem też najmłodszym w Europie promotorem, pomysłodawcą i organizatorem międzynarodowego festiwalu muzyki i kultury romskiej, czyli Romano Dzipen w Wałbrzychu, który cyklicznie odbywa się w Starej Kopalni Centrum Nauki i Sztuki w Wałbrzychu. W festiwalu biorą udział artyści z całej Europy i liczna publiczność. Niesamowici ludzie, niezwykłe międzynarodowe wydarzenie! W sierpniu przyszłego roku odbędzie się już szósta edycja festiwalu, na którą już teraz serdecznie zapraszam. Organizację wspiera Miasto Wałbrzych oraz kierownik Biura Edukacji i Wychowania – pani Iwona Początek, która zresztą działa także na rzecz edukacji romskiej.

Krystyna Perła Markowska i Andżelo Ciureja, fot. Małgorzata Brus

Sam pracujesz jako asystent edukacji romskiej…

Tak, jestem najmłodszym Romem w Polsce, który wykonuje ten zawód w naszym kraju. Zależy mi na tym, żeby łamać stereotypy poprzez naukę i pracę. Na co dzień zajmuję się pracą z dziećmi, młodzieżą, nauczycielami, pedagogami, psychologami, różnymi placówkami i instytucjami… Proszę sobie wyobrazić, że kiedy młody, wykształcony Rom, który zna swoją wartość i chce pokazać, że uprzedzenia naprawdę nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, przychodzi, żeby załatwić w jakiejś instytucji konkretną sprawę, wciąż wywołuje szok. Stereotypy są już przełamywane, jesteśmy na co dzień braćmi i siostrami z Polakami, mamy polskie obywatelstwo i najpierw czujemy się właśnie Polakami, a potem Romami, jednak wciąż jest wiele do zrobienia. Chcemy działaniami na polu edukacji, poprzez aktywność artystyczną i promowanie romskiej kultury, jeszcze bardziej zbliżyć się do społeczności polskiej, tworzyć z nią jedną rodzinę.

Czy dobrze odczytuję Twoją filozofię jako filozofię otwartości, gdzie nie tylko mówisz: „Chcemy, żebyście byli na nas otwarci”, ale również: „Jesteśmy otwarci na Was”?

Oczywiście, jesteśmy otwarci na różne projekty: muzyczne, edukacyjne, rozwojowe i inne. Nierzadko brakuje jednak otwartości ze strony nie-Romów. Chciałbym dużo zrobić. Mam plany, cele, chęci, ale czasami pojawia się ograniczenie wynikające z obaw stowarzyszeń, fundacji i innych tego rodzaju podmiotów, do których się zgłaszam ze swoimi propozycjami, ponieważ muszą się one najpierw do mnie przekonać, żeby zacząć działać… Dlatego też przez wiele lat współpracuję z tymi samymi partnerami, którzy już mnie znają i wiedzą, że współpraca ze mną przynosi pozytywne efekty.

Trochę wyprzedzasz moje inne pytanie, w którym chciałam Cię zapytać, co Twoim zdaniem jeszcze kuleje, gdzie są luki i braki, które należałoby wypełnić?

Potrzeba poprawy i zwiększenia możliwości rozwojowych. Mam tu na myśli rozwój zawodowy asystenta edukacji romskiej. Obecnie mamy z tym spory problem. Wielu asystentów jest blisko momentu przejścia na emeryturę, a młode pokolenie nie chce podjąć tego zawodu. Dlaczego? Dlatego, że asystenci są wykorzystywani do prac, które nie są wpisane w zakres ich obowiązków. Celem pracy asystenta jest wspomaganie procesu uzyskania wysokiej jakości edukacji uczniów romskich, umożliwiającej kontynuację nauki na poziomie ponadpodstawowym, a w dłuższej perspektywie zwiększenie poziomu integracji społecznej w Polsce. Asystenci spotykają się na różnych ogólnopolskich szkoleniach, warsztatach, debatach, omawiają trudności, które ich dotykają oraz szukają sposobów, które mogłyby je rozwiązać. Jest to jednak trudne. Jak wspomniałem, wielu asystentów przechodzi na emeryturę, a młode pokolenie, wiedząc, jakie są doświadczenia poprzedników, nie chce pracować w tym zawodzie. Jestem bardzo młodym asystentem, pracuję w tym charakterze od 8 lat i przyznam, że w niektórych miastach asystentura wymaga zdecydowanych działań naprawczych, których podjęcie leży w gestii samorządów. Asystent jest czasami traktowany zgodnie z zasadą „Przynieś, wynieś, pozamiataj”. Chociaż pracuje z dziećmi i młodzieżą, pomaga w nauce, pośredniczy między szkołą a rodziną dziecka, nie obejmuje go karta nauczyciela. Do tego jego wynagrodzenie jest niskie. Zarabia najniższą krajową, co nie umożliwia utrzymania rodziny i rozwoju kariery zawodowej. Z tego powodu asystenci podejmują się dodatkowych zajęć. Ja na co dzień pracuję też – zdalnie i stacjonarnie – jako specjalista i edukator Romów rumuńskich w Fundacji Dom Pokoju we Wrocławiu. Jestem również animatorem i społecznikiem, a oprócz tego aktywnie promuję Wałbrzych. Pracuję naprawdę dużo, ale ta praca nie jest doceniana. Nie mówię tego wszystkiego po to, żeby się przechwalać, ale przekazać, że jest coraz więcej wykształconych i gotowych do działania zdolnych Romów, którzy marzą o tym, aby się spełniać i robić wartościowe rzeczy. Potrzebują jednak szansy na realizację swoich pomysłów i współpracy z tymi, którzy mogliby otworzyć przed nimi drzwi. Wcześniej Romowie, mówiąc metaforycznie, żyli w średniowieczu. Kończyli edukację najwyżej na szkole podstawowej, ponieważ rodzice nie dopuszczali dzieci do dalszej nauki. Dziewczynki musiały się opiekować domem, młodszym rodzeństwem, zajmować kuchnią, sprzątaniem i praniem. Młodzi chłopcy pomagali tacie w męskich aktywnościach. Na edukację nie wystarczyło już miejsca. W końcu powstał zawód asystenta edukacji romskiej, który przekłada się na realną zmianę tego stanu rzeczy. Efekty są widoczne, a postęp ogromny.

Czy ten problem, o którym mówisz, częściej dotyczy mniejszych czy większych miast?

Wielkość miasta nie ma znaczenia. Mam nadzieję, że wszędzie gdzie to konieczne, apel o zmianę zostanie usłyszany.

Tego Tobie i innym asystentom życzę. Wrócę jeszcze na chwilę do festiwalu, który organizujesz. Jak rodziła się jego koncepcja? Czy prace nad przyszłoroczną edycją już trwają?

Jako dziecko obserwowałem i uczestniczyłem w imprezach muzycznych, m.in. w Ciechocinku. Zacząłem marzyć o tym, żeby stworzyć podobny festiwal w moim rodzinnym mieście. Chciałem, żeby było to wydarzenie, które będzie przyciągać ludzi z całej Europy – zarówno artystów, jak i publiczność. Marzenie udało się spełnić. W tym roku odbyła się piąta, jubileuszowa edycja festiwalu, nad którym honorowy patronat obejmuje prezydent Wałbrzycha – pan doktor Roman Szełemej. Cała gmina wałbrzyska angażuje się w przygotowania. Pozyskujemy środki z MSWiA. Czasami udaje się też zdobyć fundusze z Narodowego Centrum Kultury. Koordynatorką i współorganizatorką projektu jest Izabela Rakoczy. Pomysłodawcą byłem ja. Jestem odpowiedzialny za artystów, za scenografię – ogólnie rzecz biorąc za część artystyczną festiwalu. Ustalam cały scenariusz. Impreza jest bardzo energiczna, barwna… Towarzyszą jej same dobre wartości, które chcemy krzewić: tradycja, kultura, miłość, integracja, jedność… To bardzo potrzebna inicjatywa. Dowodem na to są telefony od artystów, którzy już dzwonią z propozycjami występów. To naprawdę miłe!

Jaki jest odbiór tego festiwalu? Jakie głosy ze świata docierają do Was od tych, którzy biorą w nim udział?

Ludzie doceniają to, co tworzymy. Dzwonią i wysyłają do nas wiadomości z informacją, że ich zdaniem to jeden z najlepszych festiwali w Polsce, jeżeli chodzi o wspólną biesiadę oraz możliwość uczestnictwa w różnych warsztatach, np. tradycyjnego tańca romskiego czy śpiewu. Jest to niezwykłe święto Romów, które staje się też święto nie-Romów. Podczas tej imprezy stajemy się jedną, wielką rodziną.

Jakie są Twoje plany i marzenia na najbliższy czas?

Jestem w trakcie nagrywania nowych piosenek. Opracowuję również scenariusz na szóstą edycję festiwalu. Na razie nie chcę więcej zdradzać, będzie to niespodzianka. Jestem także w trakcie pisania książki. Więcej szczegółów niebawem!

Dobrze! Sądzę, że taka nutka tajemniczości jest mile widziana. Jakie przesłanie kierujesz do tych, którzy będą czytać ten wywiad?

Bardzo bym chciał, żeby władze dostrzegły młode, romskie pokolenie, które chce działać, pracować, robić coś dobrego. Pragnę, żebyśmy mieli możliwość, przestrzeń i wolność, aby realizować swoje pomysły. Jeśli to dostaniemy, to będziemy wiedzieli, jak to wykorzystać, na pewno powstaną z tego dobre owoce – dla nas i dla innych ludzi.


Rozmawiała Justyna Żarczyńska



Dofinansowano ze środków KPO. GRANTY 2024. A2.5.1: Programu wspierania działalności podmiotów sektora kultury i przemysłów kreatywnych na rzecz stymulowania ich rozwoju.