Romowie i o Romach w literaturze


Dominujący wektor relacji polsko-romskich rozpięty jest na osi wyznaczonej przez niechęć i niewiedzę. Niechęć, mimo że badania opinii publicznej systematycznie notują spadek jej poziomu, wciąż wyrażana jest przez znaczną część Polaków. Brak wiedzy, a raczej potoczne wyobrażenia, stereotypy (także te pozytywne) ograniczają się do kilku figur i fantazmatów: wróżki, kowala, króla cygańskiego, skrzypka i tancerki, ale też nieroba, złodzieja, a bywa wciąż, że i porywacza dzieci. Wiedzę szerszą i pogłębioną posiada garstka miłośników kultury romskiej. Grono to szczęśliwie się powiększa, a i źródeł rzetelnej wiedzy w ostatnich latach przybywa. W ostatniej dekadzie, poza wieloma lokalnymi działaniami i przedsięwzięciami organizowanymi przede wszystkim przez samych Romów, miało miejsce kilka istotnych wydarzeń – film „Papusza” w reżyserii Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze, publikacje reportażu literackiego „Papusza” Angeliki Kuźniak, zbiorów reportaży Lidii Ostałowskiej, opowiadań Jacka Milewskiego oraz wznowienie klasycznych dzieł Jerzego Ficowskiego „Cyganie na polskich drogach” i „Demony cudzego strachu” – których efektem było zwrócenie uwagi szerszego grona opinii publicznej na tematykę związaną z Romami.

Chcielibyśmy wyjść naprzeciw wszystkim zaintrygowanym kulturą Romów, szukającym wiedzy i informacji, którzy zechcą nie tylko zaspokoić ciekawość, ale także doznać radości obcowania ze sztuką, literaturą, poezją, sięgnąć także do źródeł tradycyjnych – do książek rzadszych, trudniej dostępnych, często zupełnie nieobecnych lub zapomnianych w obiegu wykraczającym poza krąg fachowy lub akademicki.

 

Wbrew pozorom literatura poświęcona Romom jest dosyć bogata. W jej skład wchodzą najstarsze teksty – paranaukowe, przyczynkarskie, literackie – często obciążone uprzedzeniami autorów oraz błędnymi teoriami co do pochodzenia i istoty kultury Romów, pierwsze cenne dla nauki prace autorów z przełomu XVIII-XIX wieku (Tadeusz Czacki, Ignacy Daniłowicz, Teodor Narbutt) oraz prace językoznawców publikowane w dwudziestoleciu międzywojennym oraz po II Wojnie Światowej (Izydor Kopernicki, Edward Klich, Jan M. Rozwadowski, Tadeusz Pobożniak). Przełomem romologii polskiej było opublikowanie w 1953 r. książki Jerzego Ficowskiego „Cyganie Polscy, szkice historyczno – obyczajowe” poświęcone zarówno historii Romów, jak i dziedzinom życia Romów nigdy dotąd nie opisanym w takim stopniu – kultury i folkloru. Dzisiaj adept romologii, obok prac Ficowskiego, ma do wyboru pokaźną bibliotekę zapisaną przez autorów nie mniej już klasycznych (Adam Bartosz, Andrzej Mirga, Lech Mróz, Sławomir Kapralski) oraz liczne grono młodszych naukowców, dziennikarzy, w tym samych Romów (m.in. Edward Dębicki, Karol Parno Gierliński, Izolda Kwiek, Andrzej Mirga, Jan Mirga, Teresa Mirga, Stanisław Stankiewicz, Edward Grafo Głowacki) – autorów dzieł zarówno popularno-naukowych, jak i literackich.

Hic venit Tziganis 

Romowie pojawiając się w Europie w XIV w. od razu zostali zauważeni przez pisarzy, kronikarzy, naukowców-erudytów i literatów. Wzmianki o „egzotycznych przybyszach ze wschodu” mniej lub bardziej obszerne, rozsiane są praktycznie we wszystkich pismach i językach europejskich. W kolejnych dekadach i wiekach obecność Romów zaczyna wrastać również w literaturę piękną – Romowie stają się bohaterami, czasami pierwszoplanowymi, pieśni, wierszy, przypowieści i bajek, powieści i dramatów.

Dla samych Romów, jak już wyżej wspomnieliśmy, większość z ówczesnych dzieł lepiej gdyby nigdy nie powstała. Dziś staramy się rozpoznać w tych opisaniach jakieś elementy pozytywne, trafne spostrzeżenia, oddzielić fakty od przypuszczeń, głupstw, pomówień o występki i zbrodnie płynących z plotki, niewiedzy, nierzadko prymitywnych uprzedzeń piszących. Cóż, wszystkie te treści więcej chyba mówią o nas samych, niż o Romach – o kulturze poszczególnych autorów i kulturze europejskich społeczeństw, z których wyrastali – a  i my, współcześni – strzeżmy się, przecież z nich czerpiemy soki!

Wśród tych późno średniowiecznych i renesansowych pisarzy zepchniętych przez współczesnych krytyków do niższych kręgów piekielnych, w pierwszej loży znajdziemy Sebastiana Münstera i jego encyklopedyczne 6-tomowe dzieło Cosmographiae universalis, gdzie w części III “Von dem Deutschen Land”  (I wydanie w Bazylei, 1544) zawarł opis Cyganów jako szalbierzy, złodziei, włóczęgów, ludzi podlejszej kategorii, których generalnie należy się wystrzegać, a najlepiej przepędzać. Do opisu dodano drzeworytniczy wizerunek pary Romów z dzieckiem. Cosmografia wydawana przez ponad 100 lat w językach niemieckim, łacinie, francuskim, w nakładach najpewniej grubo przekraczających 100 tys. egzemplarzy, stała się najpopularniejszym „źródłem” wiedzy renesansowego Europejczyka o świecie. Obok wielu prawdziwych i przydatnych informacji, wspaniałych map i wizerunków niosła czytelnikowi opowieści o fantastycznych stworach, bajkowych krainach, przypuszczenia, nieuprawnione domniemania, zastępy stereotypów, niebezpieczne nieprawdy i przeinaczenia – ich ofiarą padli również Romowie. Ślady wpływu Munstera na innych pisarzy epoki znajdujemy w równie istotnym dla polskiej kultury i popularnym dziele „Kronika tho iesth Historya Świata” wydanej w Krakowie w 1564 r. Autor kroniki Marcin Bielski, obok niewątpliwie trafnych spostrzeżeń dotyczących zarobkowania i fałszywego – egipskiego pochodzenia Romów, zamieszcza głupstwa o Cyganach i wprost powtarza za Münsterem prymitywne uprzedzenia i pomówienia o najcięższe zbrodnie.

Ten negatywny, umniejszający, wzmacniający niechęć i pogardę do obcego i niebezpiecznego Cygana sprzęgnięty został z polityką banicji i represji z różnym natężeniem i okrucieństwem stosowanych wobec Romów przez państwa nowożytnej Europy – od Portugalii i Hiszpanii, przez Anglię, Niderlandy po Polskę i Mołdawię. Cyganami się gardzi i się ich boi, jako dzieci Szatana, a przynajmniej jako szpiegów pogańskiej Turcji. Ale też Romowie fascynują, stają się egzotyczną fantazją – magicznym lustrem, w którym Europejczyk chciałby dostrzec może inną, może bardziej swobodną, wolną, mniej skrępowaną społecznymi, „cywilizowanymi”  koniecznościami i konwenansami wersję siebie – te marzenia i fantazje o „cygańskim życiu”, „cygańskiej krwi”, „cygańskiej miłości” towarzyszą nam do dziś, a zapisane są też w wielkiej europejskiej literaturze. Cyganie, a może częściej Cyganki stają się bohaterami Cervantesa, Prospera Mérimée, Johanna Wolfgana Goethego, Aleksandra Puszkina, Iwana Turgieniewa, Wiktora Hugo, Charlesa Baudelaire`a, Arthura Rimbauda, D. H. Lawrence`a, Maksyma Gorkiego, Aleksandra Błoka, Osipa Mandelsztama, Iwana Bunina, Guillaume Apollinaire`a, Ezry Pounda, Federico Garcia Lorki, Erskine Caldwella, Ernesta Hemingwaya, Bohumila Hrabala i wielu innych artystów.

Choć i głodno, i chłodno, ale żyjem swobodno

W Polsce rzecz się ma podobnie. Romowie pojawiają się w zapisach kronikarskich, ale i przypowieściach, przysłowiach, bajkach, wreszcie w dziełach literackich. W tym miejscu należy przywołać „Cyganów” – operę komiczną w trzech aktach z librettem Franciszka Dionizego Kniaźnina, oświeceniowego poety i pisarza, protegowanego Izabeli Czartoryskiej. „Cyganów” z muzyką Michała Kazimierza Ogińskiego (lub Wincentego Lessla) wystawiono w 1786 r. w teatrze przy pałacu Ogińskich w Siedlcach – Izabella Czartoryska zagrała Jawnutę – główną bohaterkę. Z tejże opery pochodzi utrwalona, a może przejęta z ludowej pieśni fraza:

A za nami zawsze nędza,

Od wsi do wsi nas popędza,

Ej, chłodno i głodno!

Choć i głodno, i chłodno,

Ale żyjem swobodno.

[akt I, sc. 1, w. 1-5]

Nie spodziewajmy się po tekście zbyt wiele. „Cyganie” Kniaźnina to typowa dla epoki sielanka z dramatycznym wątkiem miłosnym i happy endem. Bohaterowie to stereotypowi Cyganie-biedacy-wędrowcy funkcjonujący w „szarej strefie”. Jednak, dzięki wyraźnym intencjom autora, ich silne i niezależne charaktery budzą naszą sympatię, a nawet zrozumienie dla postaw i czynów (łącznie z porwaniem dzieci), które prawo i zwyczaj europejskich społeczeństw zazwyczaj potępia. Nie bez znaczenia jest również obraz relacji Romów i wsi, antagonizmu, konfliktu, ale i finałowo-optymistycznej, nie-niemożliwej integracji obu społeczności. Temat i intryga wydawały się na tyle atrakcyjne, że zostały rozwinięte przez Stanisława Moniuszkę, który w 1860 r. w Warszawie wystawił operę „Jawnuta” z własną muzyką, do opracowanego na bazie tekstów Kniaźnina oraz wydanego w 1857 r. dramatu w pięciu aktach „Cyganie” Józefa Korzeniowskiego, libretta Władysława Ludwika Anczyca.

Gatunkowo i artystycznie poważniejszym, a zdecydowanie najpopularniejszym dziełem tego okresu, oddziaływającym do dziś na czytelników i kulturę popularną jest napisana w 1842 r. „Chata za wsią” Józefa I. Kraszewskiego (w l. 1853–1854 ukazywała się w odcinkach w miesięczniku literacko-naukowym „Biblioteka Warszawska”). Dramatyczna historia Tumrego i jego rodziny – rozterki bohatera, więź z romską społecznością versus próba integracji z nie-Romami, konflikt z wsią i dworem, dają nam wreszcie prawdziwych bohaterów z krwi i kości, umocowanych w zwyczajach, tradycji i języku romskim. Niestety, Kraszewski zszył ten romski background z informacji zaczerpniętych z różnych źródeł, nie zawsze wiarygodnych lub odnoszących się do innych grup, innych tradycji romskich – odległych od kulturowej charakterystyki polskich Romów, których uczynił bohaterami „Chaty za wsią”. Współczesny czytelnik, dobrze żeby miał tę świadomość i ostrożność w ekstrapolacji opisu dokonanego przez Kraszewskiego na prawdziwych, tym bardziej współczesnych, polskich Romów. Nic już jednak nie zmieni faktu, że Tumry, Aza stali się figurami cygańskiego losu, a ich imiona przeniosły się do kategorii popkulturowych znaków – stali się ikonami, bohaterami sztuk teatralnych (adaptacja Gabrieli Zapolskiej, 1884), dzieł muzycznych (opera „Manru” Ignacego Paderewskiego z librettem Alfreda Nossiga, premiera: 1901), filmów (“Cyganka Aza”, reż. Artura Twardyjewicza, 1926; “Cyganka Aza”, prod. ZSRR, reż. Grigorij Kokhan, 1987).

Przełom XIX i XX w. przyniósł wysyp postromantycznych i modernistycznych dzieł wyzyskujących barwny, romantyczny stereotyp Cygana tułacza, artysty życia, co to nie sieje, nie orze, żyje dniem dzisiejszym, pełen werwy i fantazji. Nie bez powodu „wyzwoleni” z konwenansu artyści otrzymali miano bohemy-cyganerii. Również w twórczości polskich pisarzy znajdziemy bohaterów i sceny z życia Romów, najczęściej wyobrażone (czy możemy odebrać artystom prawa do wyobraźni?), czasami werystycznie prawdziwe. Władysław Orkan, Jan Kasprowicz, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Maria Konopnicka, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Emil Zegadłowicz, Julian Tuwim, Kazimierz Wierzyński, Jarosław Iwaszkiewicz, Anatol Stern, Józef Czechowicz, Konstanty Ildefons Gałczyński, Jan Izydor Sztaudynger, Jan Baranowicz, Tadeusz Różewicz, Marian Pankowski, Edward Stachura, Ryszard Milczewski-Bruno, Andrzej Stasiuk, Marcin Świetlicki, Jacek Podsiadło – cały pochód autorów stanowiących historię literatury polskiej, próbujących coś odgadnąć, zrozumieć, powiedzieć na temat Cyganów, Romów.

Bildungsroman Roma

Pozostawiając czytelników w celowym niedosycie i zachęcając do samodzielnych poszukiwań i odkryć, także wykraczających poza ww. katalog autorów, pragniemy jeszcze zwrócić uwagę na  pozycje, które wydają się nam szczególnie ważne – książki, które naszym, subiektywnym zdaniem, artystycznie i merytorycznie zasługują na szczególne polecenie jako lektury pierwsze, wprowadzające do interesującego nas świata, które będą najlepszą zachętą do sięgnięcia po kolejne, także te bardziej zaawansowane, popularyzatorskie i naukowe.

Po pierwsze: „Cyganie” Jana Yoorsa  (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1973). Po drugie: „Krajobraz widziany przez dym” Menyhérta Lakatosa (PIW, Warszawa 1979). Dwie pozycje tworzące klamrę literackiej wspaniałości, czytelniczej rozkoszy, intelektualnego wyzwania – bagaż wiedzy o świecie Romów z przeszłości, ale (primo) stosunkowo niedalekiej, ale (secundo) i nieoczywisty przewodnik-klucz do zrozumienia Romów współczesnych, ale (tertio) i lustro, które Romowie – bohaterowie tych książek – podstawiają nam pod nos, żebyśmy dowiedzieli się czegoś, nie zawsze najprzyjemniejszego, też o nas samych.

Jan Yoors (1922 – 1977), holendersko-amerykański malarz, rzeźbiarz, fotografik, filmowiec, pisarz, w 1934 r., w wieku 12 lat przyłączył się do taboru-kumpanii wędrownych Romów z grupy Lowara. Usynowiony przez lidera kumpanii Pulikę spędził wśród Romów czas młodości i dojrzewania. „Cyganie” to spisane po latach wspomnienie tego czasu, subtelnie i szczegółowo odsłaniające nam życie romskiej rodziny, relacje wewnątrzgrupowe integralnej i harmonijnej wspólnoty w nieustającej, często niebezpiecznej relacji ze światem zewnętrznym, który Romowie rozpoznają z wprawą dogłębnych psychologów i socjologów – wiedząc o nas prawie wszystko, kiedy my nie wiemy o Romach prawie nic. Yoors wspomina świat, który nieodwołalnie odszedł w przeszłość, świat porządku, solidarności, honoru, wartości za którymi tęsknią najstarsi Cyganie. Kiedy przymkną oczy i wspominają czasy, kiedy byli dziećmi, wskrzeszają w pamięci sylwetki swoich pradziadków, mają pewność, że tak było naprawdę, ten szczęśliwy czas nie był jedynie ułudą – figlem zmęczonej życiem pamięci. Potwierdzenie prawdziwości tego wspomnienia znajdziemy na kartach „Cyganów” Jana Yoorsa. Polecamy także sięgnięcie do kolejnej książki autora – „Przeprawa” (Wydawnictwo Literackie Kraków 1978) – wspomnień z czasu okupacji niemieckiej we Francji, gdzie Romowie nie są już pierwszoplanowym bohaterem, ale jednak istotnym.

Jeśli „Cyganie” Yoorsa to opowieść o pięknych nomadach – Lowarach, dla których granice są tylko wyrysowanymi przez Gadziów limesami-utrapieniami, które tak, czy inaczej zostaną pokonane i  przekroczone, to próbując dojrzeć przez dym, krajobraz narysowany przez Menyhérta Lakatosa (1926 – 2007) widzimy świat osiadłych Romów żyjących na obrzeżach, żeby nie powiedzieć na marginesie, węgierskiej wsi pierwszej połowy lat 40. XX w. Świat ludzi od pokoleń poddanych presji asymilacyjnej, ludzi odartych z tradycji, często z własnego języka, pamięci przodków – ludzi którzy, dekretami austriackich Cesarzy mieli się stać Nowymi-Węgrami, ale nigdy nie dostąpili równości i szacunku swoich nie-romskich sąsiadów. Autobiograficzna powieść, żywym, dosadnym, często brutalnym językiem prowadzi bohatera poprzez nędzę, rozpacz, radość i zmysłowość życia. Wspólnie z bohaterem nieomal umieramy z zimna i głodu, jak i czujemy gorące tchnienie rozpalonej nie tylko letnim upałem stodoły wypełnionej ludźmi i wymłóconą dopiero co grochowiną, żeby po drodze dojrzeć, zrozumieć i podjąć decyzje o tym co najważniejsze. „Krajobraz widziany przez dym” to wielka, poruszająca literatura – ostrzegamy jednak, że tylko dla  dorosłych, a raczej dla dojrzałych.

Te dwie książki warto czytać równolegle, żeby dostrzec i zrozumieć różnorodność romskich światów, żeby skonfrontować wszystkie klisze i fantazmaty, które tkwią w nas zaszczepione przez własne uprzedzenia, powierzchowne oceny i lektury niestarannych, czasami równie uprzedzonych autorów, a które skłonni jesteśmy nakładać na każdego i wszystkich Romów, którzy różnią się od siebie na wielokroć sposobów i rodzajów, choćby tak jak bohater – Romungro, alter ego Lakatosa różnił się od Puliki – Lowara, przybranego ojca Yoorsa.

Aby ten romski krajobraz uzupełnić, doopisać, a jednocześnie skomplikować i poddać w wątpliwość mniemanie, że coś już zrozumieliśmy z tego „cygańskiego życia”, polecamy lekturę zbiorów opowiadań Jacka Milewskiego „Dym się rozwiewa” (Zysk i S-ka, Poznań 2008) oraz „Chyba za nami nie traficie” (WAB, Warszawa 2013). Autor w latach 1993–2009 był nauczycielem i dyrektorem Parafialnej Szkoły Romskiej w Suwałkach. Dzięki bliskim relacjom jakie nawiązał z uczniami i ich rodzinami poznał język romski i miał niezwykły przywilej na co dzień obserwować i towarzyszyć Romom z grupy Pluniaki/Polska Roma – wspólnocie, której życiem wciąż kierują zasady i prawa wyznaczane przez tabu/prawo zwyczajowe, tradycję i starszyznę. Czyżby? W jakim stopniu? Czym jest tradycja w konfrontacji ze współczesnością? O tym możemy się przekonać śledząc perypetię bohaterów opowiadań – dzieci i dorosłych – niby wymyślonych i ujętych w dynamikę wymyślonych sytuacji i okoliczności, a przecież mających, domyślamy się, swoje autentyczne pierwowzory – uczestników zdarzeń i anegdot, o których opowiada się do dziś w romskich, nie tylko suwalskich domach. Bohaterowie tych opowiadań to ludzie z jednej strony zanurzeni w tradycji tak odległej, nieznanej i nie rozumianej przez sąsiadów nie-Romów, ale też poddani ciśnieniu świata współczesnego, radzący sobie z tym światem lepiej lub gorzej, ale  przeważnie dzielnie. Kibicujemy im, lubimy, przecież w istocie są tak podobni do nas, jednacy w swoich uczuciach, potrzebach, troskach, radościach i pragnieniach.

Mamy podejrzenie, graniczące z pewnością, że książka i jej czytanie są być może najważniejszym i najcenniejszym wynalazkiem gatunku Homo sapiens w jego ponurych nierzadko dziejach. Książki, jesteśmy o tym przekonani, zmieniają czytającego i świat wokół niego. Życzymy sobie i Romom, żebyśmy także dzięki lekturom, o których wspomnieliśmy jedynie, a które Państwo, mamy nadzieję, przeczytają od deski do deski – stali się sobie bliżsi, mniej obcy, bardziej zrozumiali, mądrzejsi.

Andrzej Grzymała-Kazłowski,

Łowicz, czerwiec 2021