Wywiad z Amadeą Noemi Łakatosz

Noemi Amadea Łakatosz

Z Amadeą Noemi Łakatosz rozmawia Justyna Żarczyńska

Amadea Noemi Łakatosz to romska aktywistka i artystka, która urodziła się w Poznaniu w 1997 roku. Może pochwalić się długą listą zrealizowanych projektów artystycznych i społecznych. Podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Romów 8 kwietnia 2022 roku otrzymała dyplom Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za działania na rzecz upowszechniania kultury i tradycji romskiej. W trakcie rozmowy dla portalu E-Drom Noemi Łakatosz opowiedziała nie tylko o swojej twórczości, ale podzieliła się też poglądami na świat i rozumieniem znaczenia tożsamości we współczesnym świecie.


Jak to się stało, że zaczęłaś podejmować działania artystyczne?

Od najmłodszych lat razem z bratem [Delfin Łakatosz – przyp. red.] brałam udział w konkursach plastycznych. Pierwszym konkursem, który znalazła dla nas mama i w którym wzięliśmy udział, był konkurs organizowany przez Aquanet. Nagrodzone prace, w tym moja i Delfina, zostały wydrukowane w wielkoformatowym kalendarzu, wysyłanym do różnych firm. Miałam wtedy 4 lata. Mama zawsze szukała dla nas tego rodzaju konkursów. Powtarzała przy tym, że liczy się pomysł. To nas motywowało. Zabierała nas też w miejsca, gdzie żyła kultura – od kultury romskiej po polską. Wychowałam w rodzinie mieszanej, więc miałam okazję poznać sztukę z różnych perspektyw. Potem pojawiły konkursy stypendialne. Jednym z nich był ogólnopolski konkurs dla szczególnie uzdolnionych uczniów romskich Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Krystyna Markowska i Róża Kowalska wspierały jego organizację. Chętni zgłaszali się w różnych kategoriach, m.in. w sporcie i plastyce. W ramach udziału w tym konkursie pojechaliśmy z Delfinem do Warszawy. Początkowo tylko mu towarzyszyłam, ponieważ nie byłam jeszcze w wieku umożliwiającym uczestnictwo w konkursie. Potem miejsce wyjazdów się zmieniło. Zaczęliśmy jeździć do Łodzi. Przyjeżdżali tam Romowie z całej Polski, którzy chcieli wziąć udział w tej rywalizacji. Byliśmy oceniani przez jurorów. Zawsze spędzaliśmy tam kilka dni, poznawaliśmy innych Romów i Romki. Tak nawiązały się różne relacje, które trwają do dzisiaj. Powstała wielka romska rodzina. Dorastaliśmy razem, chociaż widzieliśmy się tylko raz w roku.

Co było później?

W moim życiu pojawił się teatr i film. Nagrywaliśmy z Delfinem mnóstwo filmów, które publikowaliśmy na kanale na You Tube. Potem zaczęłam pracować z dziećmi jako animatorka czasu wolnego. Robię to już od 9 lat. Nabrałam dużo doświadczenia. Wiem, czego dzieci nie lubią, a nie lubią przede wszystkim, kiedy zabiera im się pomysł, kiedy się po nich coś poprawia. Dlatego staram się wspierać ich kreatywne myślenie i pomysły, które potem same realizują. Prowadziłam też różne warsztaty kreatywne – w tym plastyczne i filmowe – dla innych grup. Niedawno z Delfinem stworzyłam dwa murale we Wrocławiu, które nawiązują do kultury romskiej i sytuacji na świecie. Pierwszy był projektem Małgorzaty Mirgi-Tas, która zaufała nam w kwestii wykonania, za co jestem ogromnie wdzięczna, ponieważ dzięki temu nabraliśmy wprawy, a drugi powstał w całości z naszej inicjatywy.

Powiedziałaś, że miałaś kontakt i z kulturą romską, i z kulturą polską. Jesteś artystką młodego pokolenia. Jakie znaczenie ma dla Ciebie Twoje pochodzenie i tożsamość?

To jest jedna z najważniejszych rzeczy. Kiedyś moje pochodzenie było dla mnie wyzwaniem, bo kiedy dorastałam, panowała dyskryminacja. To nie było łatwe. Natomiast to, jak wiele ludzi poznałam na różnych wyjazdach, m.in do Rumunii czy do Czarnej Góry, gdzie z Gosią Mirgą-Tas prowadziłam warsztaty plastyczne dla dzieci podczas półkolonii „Lato w Teatrze”, umożliwiło mi przeżycie naprawdę pięknych chwil, których nie da się nawet opisać. Teraz myślę, że to, że mam w sobie element romskiej tożsamości może powodować, że jestem bardziej twórcza. Tożsamość to jest coś, czego inni może nie zrozumieją; to jest coś mojego. Tak jak kiedyś Romowie wędrowali, tak ja lubię podróżować. Jestem ciekawa świata i – tu może jestem zbyt romantyczna – tęsknię za wolnością. Ta wolność pomaga mi w mojej twórczości. Pozwala mi przekraczać granice, np. w malarstwie, kiedy szukam różnych technik i kolorów, ale też pomaga mi pobudzać do tego innych. W poprzednim roku wraz z koleżankami robiłam warsztaty o tożsamości. Organizował je FemFund. Stworzyłyśmy wtedy projekt dotyczący tożsamości kobiet. Nosił tytuł Miro Khamoro. Chodziło o drzewo, które wzrasta ku słońcu. Każda kobieta może być drzewem, rozwijać się, mieć różne gałęzie, ale to co ma w środku, pochodzi od korzeni. Idąc tym tropem, wymyśliłyśmy instalację na wzór romskiej spódnicy. Tworzyłyśmy i pokazywałyśmy ją w poznańskim Arsenale. Konstrukcja składała się z dwóch części: halki i spódnicy romskiej, szytej z różnych materiałów. Przyszło wiele osób, kobiety i mężczyźni. Chciałyśmy zachęcić do odpowiedzenia na pytanie, jakim elementem każda z tych osób jest: halką, która jest ważną częścią romskiego stroju, ponieważ pozwala kobiecie zachować intymność podczas tańca, czy może wielobarwną spódnicą, która robi show, jest widoczna dla innych.

Po części odpowiedziałaś na kolejne pytanie, które chciałam zadać, czyli co dla Ciebie właściwie znaczy „romska kultura” i jakie jej elementy są dla Ciebie szczególnie istotne. Jak rozumiem na podstawie tego, co przed chwilą powiedziałaś, jest to coś bardzo intymnego, co może być trudno dokładnie opisać…

Dla mnie kultura romska to przede wszystkim muzyka. Co roku jeździmy z rodziną na festiwal Romane Dyvesa, który odbywa się w amfiteatrze w Gorzowie. Bywałam tam, kiedy mnie jeszcze nie było na świecie, a właściwie byłam, ale w brzuchu mamy. To piękne wydarzenie, które daje możliwość integracji. Na festiwal przyjeżdżają nie tylko Romowie, ale ludzie z całego świata. A to, co się dzieje na scenie to prawdziwy kunszt muzyczny. Muzyka działała na mnie od dziecka. To żywioł, wolność, brak schematów, różnorodność, wielokolorowość. To wyraz tęsknoty za tym, czego już nie ma.

Pomyślałam, że kiedy Twoja mama będąc w ciąży i mając Cię w brzuchu, uczestniczyła w tym festiwalu, to już zapuszczane były korzenie Twojej tożsamości…

Tak, te rzeczy mnie ukształtowały. Szkoda jednak, że tylko podczas takich integracyjnych i kulturalnych wydarzeń ludzie są tak bardzo otwarci, a brakuje porozumienia w życiu codziennym. Oczywiście spotkałam się też z osobami, które są otwarte cały czas i pytają, jak widzę pewne rzeczy, jaki mam stosunek do swojego pochodzenia, ale brakuje mi na co dzień życzliwości z obu stron. Żeby obie strony mogły się otworzyć, obie też potrzebują wsparcia.

No właśnie, co mogłoby się przyczynić do poprawy sytuacji?

Przede wszystkim edukacja. Powinno być więcej asystentów romskich w szkołach i szkoleń w tym zakresie. Sama byłam asystentką w szkole w Poznaniu. To jest bardzo trudny zawód, ponieważ trzeba stanąć zarówno po stronie dziecka, jak i zrozumieć jego sytuację rodzinną oraz nauczyciela. W szkołach powinno się więcej mówić o romskiej społeczności. Nie chodzi jedynie o pokazanie jej jako mniejszości narodowej. Brakuje pogłębionych informacji w tym zakresie. Pamiętam, że sama przez to nie czułam się komfortowo podczas lekcji. Powinno się odbywać więcej konferencji z udziałem Romów. Warto bardziej pomóc utalentowanym dzieciom, żeby mogły się rozwijać. Przydałaby się też pomoc w nauce, np. poprzez korepetycje.

Na co zwracasz szczególną uwagę, kiedy planujesz i realizujesz zajęcia jako osoba prowadząca warsztaty na co dzień?

Najpierw muszę poznać ludzi, dowiedzieć się, z kim mam do czynienia. Najważniejsze jest to, żeby każdy czuł się swobodnie. Nie chcę nikogo do niczego zmuszać. Sprawdzam, w czym i kto czuje się najlepiej: w aktywnościach manualnych, w zabawach ruchowych czy może w jeszcze innych. Gdy w Warszawie w ramach współpracy z Fundacją Dom Kultury prowadziłam zajęcia dla osób osadzonych i zaproponowałam, żeby każda z uczestniczek namalowała postać, która jest dla niej inspiracją albo kimś, za kim tęskni lub kogo chciałaby spotkać, to starałam się przede wszystkim wcześniej każdą z kobiet wysłuchać, nakierować na pomysł, a potem zaangażować do działania. Zależało mi na tym, aby przekonać każdą osobę, która mówiła, że nie potrafi malować, że może zamiast wyrysowywać dokładnie ludzką sylwetkę stworzyć jakiś symbol, który z wybraną osobą będzie się kojarzył. Staram się myśleć nieszablonowo i wyzwalać u ludzi kreatywność, nawet jeśli nie są jeszcze zbyt pewni siebie. Jestem otwarta na każdą grupę społeczną, do której mam dotrzeć. Nie analizuję, kto kim jest. Czasami dopiero na miejscu dowiaduję się, kto weźmie udział w warsztatach. Zdarzyło się, że współprowadziłam działania otwarte, na które przychodzili ludzie z ulicy, którzy akurat przechodzili obok i zainteresowali się tym, co robimy. Na takiej zasadzie odbyły się chociażby działania w trakcie Romani Kultura – Wędrujący Festiwal.

Porozmawiajmy o Twoim malarstwie. Zwróciłam uwagę, że na Twoich obrazach pojawia bardzo dużo postaci kobiecych. Ale malujesz też stworzenia fantastyczne, jak np. smoki Czy w swojej twórczości odwołujesz się do jakichś konkretnych opowieści, do konkretnej historii? Czy opierasz się na swojej wyobraźni i sama tworzysz opowieść na płótnie? Co jest dla Ciebie inspiracją?

Wszystko. Życie codzienne, wspomnienia, kolory. To jak widzę świat na co dzień albo w snach. Smoki pojawiają się, ponieważ interesuję się kulturą japońską. Podoba mi się, że można spekulować na ten temat tego, jak wyglądały dinozaury, ale istnienie smoków to fantasy i dlatego mogę tworzyć je na wiele sposobów. Nikt ich nie widział, więc są idealnym tematem do kreatywnego działania. Mogę je malować po swojemu. Natomiast postacie kobiet też się zdarzają. Próbuję pokazać kobiety, które o czymś marzą, nierzadko mają na obrazach zamknięte oczy. Kiedy człowiek zamyka oczy w jakimś miejscu, np. w lesie lub podczas koncertu, to wsłuchuje się w siebie. Właśnie ten moment staram się pokazać na moich obrazach. Ostatnio miałam różne zamówienia. W jednym przypadku namalowałam obraz przeznaczony do gabinetu, w której prowadzona jest muzykoterapia. Stworzyłam portret kobiety w wodzie. Fale ją popychają, a dookoła jest piękne niebo. Chciałam, żeby ta postać poczuła wolność i płynność. Tak pokazałam również jej pewność siebie. Pomyślałam sobie, że to będzie idealny obraz do muzykoterapii, ponieważ każda osoba, która chciałaby się zrelaksować, będzie mogła na niego spojrzeć i znaleźć spokój, powrócić do jakiegoś dobrego miejsca w swojej pamięci, rozmarzyć się… Bardzo ważny w malarstwie jest dla mnie kolor. Fascynuje mnie, jak kolory powstają, jak można tworzyć strukturę obrazu za pomocą kolejnych warstw farby.

Właśnie wielość kolorów jest cechą charakterystyczną Twoich prac. Jesteś w tym swobodna. Podobnie jak w sposobie kładzenia farby, w którym widać zamaszystość ruchu. Dopatruję się w tym nawet nawiązań do impresjonizmu…

Fajnie, że to zauważyłaś, bo bardzo lubię impresjonizm. Moim ulubionym malarzem jest Claude Monet. Kiedyś na konkursie stypendialnym usłyszałam, że mój styl przypomina jego malarstwo. Wtedy zaczęłam się tym interesować. Chociaż nie jestem na takim etapie malowania, żeby móc się do niego porównywać. Podoba mi się to, jak potrafił uchwycić ulotną chwilę. Oczywiście doceniam też polskich malarzy, jak np. Józef Pankiewicz czy Zofia Stryjeńska. W muzeum czy podczas przeglądania albumów zawsze długo patrzyłam na obrazy, zastanawiając się, jaki rodzaj pędzla został użyty przy jego powstawaniu, jak malarz stworzył konkretny kolor i co było dla niego inspiracją. Wciąż mnie to fascynuje.

Lubisz impresjonistów, a oni przecież często interesowali się sztuką japońską. Jej entuzjastą był chociażby właśnie Monet. Wspominałaś też, że sztuka japońska jest Ci bliska. Wszystko się więc ze sobą łączy.

To prawda. Podoba mi się japońskie podejście nawet do prostych rzeczy, jak np. do parzenia herbaty. Dla nich to nie jest tylko herbata. Ważny jest też sam ceremoniał jej przygotowywania i picia, który może być kluczem do rozpoczęcia rozmowy. To ważne, żeby dostrzegać w życiu takie momenty, umieć się zatrzymać, po prostu być tu i teraz. Wtedy przechodzi najwięcej pomysłów.

A jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość?

Fundacja W Stronę Dialogu organizuje ciekawy projekt. Chodzi o program Akademia Liderek Romskich, w którym mam okazję wziąć udział, a który obejmuje różne warsztaty, skupione nie tylko na liderkach romskich, ale w ogóle na tematyce kobiecości. Przy tej okazji jest szansa poznania wielu kobiet – tych, które chcą coś osiągnąć i tych, które już coś osiągnęły. Chciałabym budować siebie poprzez udział w takich spotkaniach, szkoleniach i kursach. Myślę o samorozwoju nie tylko w obszarze sztuki. Chcę być jeszcze bardziej otwarta na to, co może mi dać świat.

Myślę, że to jest bardzo ładna puenta naszej rozmowy. Niech Twoje plany się realizują. Dziękuję, że znalazłaś czas na rozmowę ze mną.

Rozmawiała: Justyna Żarczyńska

Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Noemi Amadei Łakatosz


Dofinansowano ze środków KPO. GRANTY 2024. A2.5.1: Programu wspierania działalności podmiotów sektora kultury i przemysłów kreatywnych na rzecz stymulowania ich rozwoju.