Wywiad z Rajmundem Siwakiem, asystentem edukacji romskiej

Wiedza to krok do lepszego świata

Rozmowa z liderem romskim i artystą – Rajmundem Siwakiem o edukacji, pierwszych doświadczeniach dziecka romskiego w szkole, pracy Asystenta Edukacji Romskiej oraz przyszłości Romów w naszym kraju.


Czym dla Ciebie jest edukacja?

Wiedza, krok na przód do lepszego świata, do lepszego życia. Edukacja jest po to, by iść do przodu, a nie stać w miejscu. Starsi Romowie też się edukowali, ale w inny sposób. Teraz jest większa potrzeba, żeby ukończyć szkołę, wcześniej tego nie było.  Poprzednie pokolenia nie miały takich możliwości, nie było odpowiedniego wsparcia z zewnątrz. Dawniej kierowali Cyganów do szkół specjalnych, teraz też, ale jest więcej możliwości, aby tego uniknąć.

Myślę, że wina za brak edukacji Romów leży gdzieś po środku.  Otoczenie romskie w tamtych czasach, np. w latach 60., 70. czy 80. XX wieku było bardzo zamknięte, a z kolei edukacja dla Romów, takich prostych ludzi stanowiła zagrożenie dla romskiej kultury.


Jak wspominasz swoją naukę w szkole?

Moje szkolne czasy przypadły na lata 90., pamiętam, że dzieci romskie traktowało się gorzej. Nikt nam nie proponował udziału w kółkach zainteresowań, nie było dodatkowych lekcji, podczas których mogłyby się douczać. Jak zdarzyło się, że któreś z dzieciaków w szkole miało wszy, to podejrzenie od razu padało na cygańskie dzieci. Nieraz odczuwaliśmy wstyd przed dziećmi z tzw. dobrych domów. Czasami dzieciaki nie miały kanapki w szkole, rodzice woleli dać młodszemu rodzeństwu, a starsi wiadomo… jakoś musieli dać sobie radę. Zdarzało się, że byliśmy za to wyśmiewani i za to, że chodziliśmy w gorszych ciuchach. Rodziców nie było stać, żeby opłacić nam wycieczki szkolne, wtedy było nam bardzo przykro. Często słyszeliśmy, jak się ludzie upominali swoje dzieci, żeby się z nami nie bawiły, mówili: „Oni są biedni, bo to Cyganie” albo „Nie idźcie tam do nich bo mogą was pobić, bo to Cyganie” i inne tego typu określenia.

Natomiast dobrze wspominam ostatnie lata podstawówki. Miałem wtedy wielu kolegów, z którymi do dnia dzisiejszego utrzymujemy kontakt. Trafiali się nauczyciele, którzy starali się, abyśmy skończyli szkołę. Do tej szkoły, oprócz mnie chodziła siostra, brat, nasze kuzynostwo. Nauczyciele cieszyli się, że cygańskie dzieci kończą szkołę bez problemów. Mieliśmy taką pedagożkę, która pomagała dzieciom z biednych i patologicznych domów. Ona traktowała nas na równi z innymi dziećmi, organizowała spotkania, podczas których rozmawialiśmy o naszych sprawach, kłopotach. To była osoba z prawdziwym powołaniem.

Szkoła ma dla mnie duże znaczenie i wiele mi w życiu dała. Przecież nawet siedząc na kanapie i oglądając teleturniej w TV potrafi się odpowiedzieć na zadawane tam pytania, tamta wiedza chcąc nie chcąc weszła do głowy. No oczywiście nie tylko w takich sytuacja jest potrzebna, przede wszystkim przydaje się w życiu codziennym. Potrafię sobie coś załatwić, zorganizować, nie muszę nikogo prosić o pomoc. Uczyłem się w szkole zawodowej, ale jej nie ukończyłem. Żałuję, że nie skończyłem studiów. W dzisiejszych czasach, kiedy otwiera się tak wiele możliwości, również dla Romów, edukacja bardzo by mi pomogła. Kiedy jesteśmy zapraszani na różne konferencje, spotkania na których występują profesorowie, urzędnicy, dobrze byłoby coś powiedzieć. Ubiór ubiorem, ale w głowie też trzeba coś mieć. Zawodówki nie skończyłem, chociaż się w niej uczyłem, więc mam tylko podstawowe wykształcenie. Wstydzę się tego, bo człowiek chciałby porozmawiać, zaprezentować się, ale nie ma takich możliwości.


Dlaczego nie skończyłeś szkoły zawodowej?

A bo żona…, żenić się chciałem. Trzy miesiące brakowało mi do końca szkoły. Teściowie powiedzieli mi wtedy: „Albo żona albo nauka, albo wesele albo nie”. Wybrałem żonę. Później jeszcze próbowałem skończyć szkołę zaocznie, ale moja córka poważnie chorowała, nie było na nic czasu, jeździliśmy głównie po szpitalach. Musiałem pracować na dwóch etatach, żeby utrzymać rodzinę i tak zakończyła się moja edukacja.


Wciąż panuje stereotyp, że większość Romów opuszcza szkołę przed jej ukończeniem. Jak myślisz, dlaczego tak jest?

Wyjeżdżają do innych krajów z rodzicami, tamci szukają pracy za granicą i dzieci przerywają naukę w Polsce. Ale teraz wielu polskich Romów kształci się. Powiedziałbym, że jest pół na pół, że nie wszyscy opuszczają szkołę. Oczywiście nadal tradycja ma duże znaczenie i wpływa na życie Romów. Rodzice nie chcą posyłać dziewczynek do szkoły, bo boją się, że ktoś może je porwać. Często również z biedy, ubóstwa nie kształcą się, starsze dzieci nie idą do szkoły, zostają w domu, żeby pomóc przy młodszym rodzeństwie.


Czy warto edukować Polaków o kulturze romskiej?

Edukacja w tym zakresie jest bardzo ważna, bo wielu Polaków jak widzi Roma, to się boi, że ich okradnie, albo pobije. Często spotyka się ludzi, którzy uważają, że Romowie pochodzą z Rumunii. Ważne jest żeby uczyć o historii Romów, żeby wszyscy wiedzieli, ile wieków Romowie już są obecni w Polsce. Społeczeństwo musi wiedzieć, że wielu Romów na świecie osiągnęło sukces, są sławni.  Takich ludzi się lubi, podziwia, ale nie każdy wie, że oni są pochodzenia romskiego.

Edukacja bardzo dużo zmienia. U nas na osiedlu są dzieci tzw. kiboli, często dochodziło do różnych sprzeczek z naszymi dziećmi. Zacząłem więc organizować spotkania, na których opowiadałem o naszej kulturze, o różnicach, ale i wspólnych tradycjach. Potem organizowaliśmy wycieczki dla naszych dzieciaków, na które zapraszaliśmy również polskie dzieci. Inaczej rodzice nie mieliby możliwości ich wysłać, a tak dzięki nam i te dzieci skorzystały. Zaczęły się razem bawić, trzymały się ze sobą przez te kilka dni wycieczki. Po tym wiele się pozmieniało, pojawiły się przyjaźnie, które trwają nawet do teraz. Niektórzy już są dorośli i mają ze sobą kontakt do dziś. Ja nigdy nie dzieliłem dzieci.


Czy Twoim zdaniem stanowisko Asystenta Edukacji Romskiej pomaga w edukacji uczniom pochodzenia romskiego?

Stanowisko asystenta jest bardzo potrzebne. W wielu miejscach, miastach, gdzie żyje większa grupa Romów nie jest zatrudniony ani jeden asystent. A szkoda, bo dzieciaki romskie miałyby większą motywację do nauki. Asystenci są również potrzebni rodzicom, żeby był odpowiedni kontakt między rodzicami i szkołą. Rodzicom trzeba zmieniać świadomość, tłumaczyć, że szkoła jest potrzebna. Jak rodzic nie będzie wiedział nic, to tak samo powie dzieciom – jak moi teściowie, żeby wziął żonę, czy wzięła męża i będzie wszystko skończone. Pójdzie handlować, prosić, albo wpadnie w jakieś problemy.

Trzeba też wpływać na świadomość nauczycieli. Dla Romów bardzo dużo zmieniło się na korzyść, bo wielu Romów  wykształciło się dzięki wsparciu asystentów. Asystent stara się o różne dodatkowe programy romskie, aby dzieci miały zeszyty, książki, wtedy jest całkiem inna motywacja. Prawdziwy Asystent Edukacji Romskiej jest od wszystkiego: od tego, aby zintegrować dzieci polskie i romskie, przygotować  dzieci  romskie do życia w Polsce. Asystent musi być do tego przygotowany, żeby wytłumaczyć dziecku, że są różne sytuacje w życiu… Ja wiem, że rodzice rodzicami, kultura kulturą, ale ja bym również i to tłumaczył, że miłości nie wybierzesz… Zdarzyło się, że dzieciom tłumaczyłem, że są również mieszane małżeństwa. Chciałem zmienić ich podejście do czegoś obcego, nowego, do równości, do innych ludzi, uświadomić, że każdy jest człowiekiem i nie ma różnicy między ludźmi.

Stanowisko Asystenta jest potrzebne dzieciom, młodzieży, rodzicom. Nawet teraz widzę, że stanowisko jest potrzebne w szkole, w której pracowałem. Nie ma kontaktu nauczycieli z rodzicami, a przecież asystent musi przygotować nauczyciela do pracy z uczniem i współpracy z rodzicem. Trzeba tłumaczyć, że Romowie mają inną kulturę, tradycję. Nauczyciele nieraz myślą, że Romowie krzyczą, podnoszą głos, a oni po prostu tak mają, to taki temperament, mentalność.


A co odpowiadasz kiedy ktoś zarzuca, że Romowie dostają większą  pomoc od państwa?

Wtedy mówię, że na dzieci polskie jest większa subwencja oświatowa. Romowie są mniejszością etniczną w gorszym położeniu i po to jest ministerstwo, żeby pomagało. Przecież nie tylko Romowie są wspierani. Dzieci romskie nie otrzymują tego samego w domu co polskie dzieci. Polscy rodzice są zazwyczaj wykształceni, poza tym w domach mówi się po polsku, a nie po romsku. W romskich  domach często wielu rzeczy brakuje przez złą sytuację finansową.


Opisz swoje doświadczenia w pracy Asystenta Edukacji Romskiej. Jakie były Twoje obowiązki, jakie miałeś problemy, dlaczego już nie pracujesz jako asystent?

Pierwszym asystentem w Krośnie, skąd pochodzę był mój wujek Jasiek. Później wyjechał do Anglii i asystentką została moja siostra Iwona, ona też wyjechała z Krosna i w końcu ja to wszystko przejąłem. Dostałem umowę na próbę, sprawdziłem się i potem  ją przedłużali. Przeszło 5 lat tam byłem asystentem. Problemem w mojej pracy był zakres obowiązków. Ja wiem, jakie obowiązki ma asystent. Ale zdarzało się na przykład, że dodatkowo odrabiałem lekcje z polskimi dziećmi, chociaż był jeszcze zatrudniony nauczyciel wspomagający. Z projektów na rzecz społeczności romskiej kupowaliśmy sprzęt, w który potem wyposażane były sale komputerowe w szkołach. Jeździłem na kolonie z dziećmi, odprowadzałem je, przyprowadzałem. Od domu do domu i do szkoły, nawet podczas wolnego dnia odwiedzałem  dzieci, bo zależało mi, żeby chodziły do szkoły. Pomimo kilkuletniej pracy nie mogłem się dogadać z przełożoną, domagałem się więcej swoich praw. Asystenci  nie maja odpowiedniego wsparcia, na początku nawet nie wiedziałem, jakie są dokładnie moje obowiązki,  bo wypisywała mi je dyrektorka szkoły. Później ze Stowarzyszenia Asystentów Edukacji Romskiej dostałem wykaz obowiązków i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, co powinienem właściwie robić. Wcześniej pełniłem nawet obowiązki woźnego, a przecież nim nie byłem… Poza tym, zależało mi, aby na świetlicę przychodziły również polskie dzieci. I tak było, przychodziły z chęcią, ale po jakimś czasie  dostałem polecenie, aby nie robić łączonych świetlic. Wkrótce po tym odszedłem ze szkoły.


Pamiętam, że w ramach pracy jako Asystent Edukacji Romskiej prowadziłeś zespół muzyczny…

Tak, to był zespół „Terne Ćerhenia” (tłum. „Młode Gwiazdy”). Pierwszy skład się rozpadł, bo wielu wyjechało do Anglii, głównie muzycy, a później utworzyłem kolejny zespół z dziećmi romskimi i polskimi. W pierwszej wersji graliśmy zawsze na żywo, w drugim składzie korzystaliśmy z podkładów muzycznych. Dzieciaki występowały na imprezach szkolnych, różnych festynach i w ten sposób promowały kulturę romską. Nawet wygrali konkurs młodych talentów w Nowej Hucie. Później był już nowy skład, sami starsi zostali, a po jakimś czasie również zakończyliśmy działalność.


Jakie są Twoje plany, jak chcesz wspierać społeczność romską?

Chciałbym stworzyć Centrum Kultury Romskiej, to  moje marzenie. Byłoby to miejsce zarówno dla Romów jak i dla społeczności polskiej. Polacy i nie tylko poznaliby naszą kulturę, spróbowali dań z kuchni romskiej… Wieczorami  organizowalibyśmy warsztaty muzyczne, warsztaty tańca, ale nie tylko, również warsztaty pisarskie, malarskie. Można w takim miejscu organizować spotkania z poetami romskimi, mamy przecież wielu znanych poetów.


Jak  oceniasz obecną sytuacje Romów w naszym kraju?

 Wiele osób  z mojej rodziny wyjechało za granicę, ja też byłem za granicą pięć lat. Jak wcześniej mieszkałem w Krośnie i pełniłem funkcje lidera społeczności romskiej, to moje zdanie się liczyło. Mogłem poręczyć za kogoś i taka osoba dostawała pracę. Sam załatwiałem innym Romom zatrudnienie. Jak wróciłem z Londynu, to zauważyłem, że sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać – sam nie mogłem znaleźć sobie pracy. Teraz jest większy rasizm, nie wiem skąd się to nagle wzięło…

Kiedyś w Krośnie mieszkało więcej Romów, zdarzały się bójki z tzw. kibolami, ale teraz, kiedy jest tak niewielka liczba Romów, rasizm jest jeszcze większy. Jest duża nienawiść do osób naszego pochodzenia. Nie wiem co się dzieje w tej Polsce, niby jesteśmy w Unii, Polacy jeżdżą za granicę, widzą ludzi innych ras i orientacji, a dalej Polska jest bardzo rasistowskim krajem. Musiałem wyjechać z Krosna do Warszawy i dopiero tu dostałem pracę. Byłem listonoszem kilka miesięcy, a później zatrudniłem się w sklepie. Na szczęście nikt tu nie obawiał się, żeby mnie zatrudnić. Wystarczy popatrzeć na przykład na Viki Gabor, wygrała Eurowizję a i tak znaleźli się tacy, którzy ją obrażali, bo jest pochodzenia romskiego.

Gdy byłem w Anglii nie odczuwało się  rasizmu, tam czułem się Polakiem, tak traktowali mnie Anglicy. Natomiast Polacy uważali mnie wyłącznie za Cygana. Zauważyłem, że wielu Romów obecnie wyjeżdża z naszego kraju, bo na każdym kroku spotykają utrudnienia, gdy szukają pracy, pomocy, usług, nawet w szkole. Nauczyciele przepuszczają z klasy do klasy, żeby był spokój, nie skupiają się na uczniu. Ale w Anglii wielu Romów pracuje, mają skończone szkoły, nie ma takich problemów jak tu, w Polsce. Sytuacja w naszym kraju szybko się nie zmieni na lepsze. Polacy lubią nas za muzykę, folklor, ale do domu pewnie by nas nie zaprosili. Oczywiście nie można generalizować, ale ostatnio zauważam te gorsze strony.


Wolałbyś, żeby Twoje dzieci mieszkały w Polsce czy za granicą?

Raczej za granicą, na dzień dzisiejszy jak widzę, co się dzieje w tym kraju to wolałbym, żeby miały komfort spokoju.


Z Rajmundem Siwakiem dla portalu E-Drom rozmawiała Agnieszka Caban.


Asystent Edukacji Romskiej – zawód, który został wpisany na listę kwalifikacji zawodów i specjalności Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w 2004 roku. Rolą asystenta jest wspieranie procesu edukacji formalnej uczniów pochodzenia romskiego w zakresie. Zawód zazwyczaj wykonywany przez osoby pochodzenia romskiego. Obecnie w Polsce jest zatrudnionych około 90 Asystentów Edukacji Romskiej.